Kościół Ameryki Północnej pomaga emigrantom z Wenezueli

W trawionej przez głęboki kryzys gospodarczy i polityczny Wenezueli nasila się fala uchodźstwa. Jak podkreślił kard. Baltazar Poras, arcybiskup Merida i Administrator Apostolski Caracas kraj opuszczają najczęściej ludzie wykształceni, którzy od lat pracowali w swoich zawodach. „Teraz są zmuszeni do opuszczenia ojczyzny w poszukiwaniu płatnej pracy, aby zapewnić szanse przeżycia swoim rodzinom. Większość z nich nie ma możliwości pracy w swoich zawodach. Pracują więc jako kelnerzy, kucharze, śmieciarze”.

Arcybiskup zauważył, iż los emigrantów wenezuelskich na obczyźnie jest bardzo trudny. „Uciekają z kraju znajdującego się na krawędzi rozpadu do krajów, w których panuje większy lub mniejszy kryzys, i w których spotykają się z dużą agresją ze strony lokalnych społeczności”. Emigranci są bowiem traktowani jako intruzi, zabierający pracę i pogarszający i tak niski standard życia miejscowej ludności. Niezadowolenie z fali migracyjnej prowadzi do wzrostu przemocy, działań przestępczych i obniżenia stopnia bezpieczeństwa. Najbardziej dotknięte tym zjawiskiem są kraje ościenne Wenezueli: Brazylia i Kolumbia, ale także Ekwador i Peru, do których przybywa najwięcej uciekinierów.

Nawiązując do programu „Puentę de Solidaridad”, wspieranego także przez Watykan kardynał podkreślił, iż ta inicjatywa Kościołów Am. Południowej dotyka nie tylko zjawiska migracji Wenezuelczyków, ale konsoliduje działania Kościołów lokalnych w krajach ościennych, aby skuteczniej odpowiadały na wyzwania związane z napływem tak dużej liczby ludzi i były w stanie pomóc miejscowym wspólnotom.

Wenezuelę, niegdyś najbogatsze państwo Ameryki Południowej, opuściły w trakcie ostatnich 5 lat prawie 2 miliony obywateli. Ponad 90% Wenezuelczyków nie stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb żywnościowych. „W Wenezueli brakuje wszystkiego. Nie ma jedzenia, lekarstw, paliwa, opieki medycznej i innych potrzebnych do normalnego funkcjonowania rzeczy”, mówi uchodźca z przygranicznego miasta Cucuta w Kolumbii. „W Wenezueli średnia pensja wynosi 2 dolary. Za taką kwotę nic nie można kupić”. Na terenach przygranicznych kwitnie przemyt towarów i prostytucja. Wiele państw Ameryki Południowej domaga się zablokowania napływu uchodźców. W wielu miejscach dochodzi do podpaleń osiedli i obozów dla przybyszów z Wenezueli.

Wenezuela pogrążona jest w niewyobrażalnym kryzysie i chaosie, mimo że jej zasoby ropy naftowej są dwa razy większe od tych, którymi dysponuje Arabia Saudyjska. Kraj zaczął popadać w problemy kilka lat temu, kiedy ceny czarnego złota znacznie spadły, a komunistyczny rząd Maduro broni swojego przyczółku. Wenezuela od lat odmawia przyjmowania pomocy humanitarnej, obawiając się wpływu sił neokolonialnych.

Zdaniem Administratora Apostolskiego w Wenezueli, ks. Pablo Galimberti, rząd Maduro realizuje sześcioletni plan rozwoju gospodarczego w stylu socjalistycznym. Plan nazywa się „Plan de la Patria” i jest przewidziany do 2019 r. Aby roztoczyć parasol ochronny nad działaniami rządu reżym Maduro łamie nagminnie prawa człowieka, niszczy bezwzględnie opozycję i nie toleruje oznak sprzeciwu w społeczeństwie. Jednym z przejawów bezwzględnej polityki jego rządu jest atak na wolność prasy i mediów. Jak zauważył ks. Galimberti, w trakcie 5 lat sprawowania władzy Maduro zablokował 2.500 stron internetowych i ponad 300 portali społecznych. 40 numerów gazet i periodyków przestało istnieć.

W maju tego roku Maduro został wybrany na kolejną kadencję. Trudno w tym przypadku mówić o demokratycznym głosowaniu. Prezydent Wenezueli oskarżany jest przez opozycję i społeczność międzynarodową o walkę z demokracją i doprowadzenie Wenezueli do kryzysu, z którego trudno będzie się jej wydźwignąć.

(U.S.) (Fides)