Witam po raz drugi w moim życiu Czytelników pallotyńskiego czasopisma misyjnego” Posyłam Was». Mija pierwszy rok mojego pobytu w Kolumbii. Zaraz po przyjeździe zostałem skierowany do pracy w Bogocie, stolicy państwa. Miasto to położone jest na wysokości 2 600 m n.p.m.; szacuje się, że żyje w nim ok. 9 milionów mieszkańców.
Po przybyciu do Kolumbii zacząłem pełnić obowiązki wikariusza w parafii usytuowanej prawie w samym centrum miasta. Gdy czasami ktoś pyta, co znaczy dla mnie „centrum” w wielkim mieście, to zawsze tłumaczę tak: w odległości ok. 25 minut spacerem od naszego domu znajduje się katedra, zaraz obok Pałac Prezydencki z budynkami rządowymi i Ratusz Miejski. Nasza praca duszpasterska jest specyficzna, ponieważ wielu z parafian to ludzie, którzy mieszkają tu jeden, dwa miesiące i przeprowadzają się w inne miejsce. Przesiedlanie się wynika po części z faktu, iż w tym rejonie mieści się dzielnica prostytucji.
Nie chcę jednak, by patrzono na naszą pracę w kontekście wspomnianego zjawiska i innych zagrożeń, ponieważ żyje tu także wielu ludzi oddanych i życzliwych. Działalność księży jest też troszkę podobna do pracy w polskiej parafii. To co się rzuca w oczy, to brak kapłanów w naszej Archidiecezji, stąd wiele próśb o pomoc w celebrowaniu Eucharystii w innych parafiach. Katecheza odbywa się przy kościele. Dzieci, które przygotowują się do przyjęcia pierwszej Komunii św., i młodzież, która przygotowuje się do sakramentu bierzmowania, przychodzą do kościoła tak, jak to było całkiem niedawno w Polsce.
Od samego początku z zainteresowaniem włączyłem się w życie parafii. Byłem ciekaw kraju i zwyczajów tu panujących. Chociaż przeszedłem kurs języka hiszpańskiego w Polsce i dwa miesiące spędziłem w Hiszpanii, czułem na początku, celebrując Eucharystię, spowiadając i przy wielu innych okazjach, jakbym stąpał po cienkim lodzie. Mimo to nie wzbraniałem się przed propozycjami pracy, które mi składano i nie zamykałem się w domu przed ludźmi. W końcu przyjechałem do Kolumbii, aby tu żyć, dlatego zawiązywałem nowe przyjaźnie i znajomości pozwalające mi łatwiej poznawać nową rzeczywistość. W październiku uczestniczyłem w spotkaniu modlitewnym w intencji rodzin w Kolumbii. Było to piękne zgromadzenie w hali sportowej. Podczas spotkania poprzez sakrament pokuty przygotowywałem z innymi księżmi uczestników do Eucharystii. Zaraz po tym wydarzeniu otrzymałem zaproszenie do odwiedzenia skazańców w jednym z zakładów karnych Bogoty – powiedziano mi, że jest to najcięższe więzienie. Poszedłem tam. Wyspowiadałem tych, którzy tego pragnęli. Pamiętam jednego z więźniów, który przyszedł do konfesjonału i powiedział, że nie chce się spowiadać, ponieważ jest innego wyznania, ale prosi mnie, żebyśmy się pomodlili za jego rodzinę. Było to ciekawe doświadczenie, ponieważ modliliśmy się wspólnie za jego żonę i dzieci. Po pierwszej wizycie w więzieniu przyszedł czas nowenny przed Bożym Narodzeniem. Każdego dnia odmawialiśmy modlitwę w kościele i na ulicy, pod domami osób, które tego chciały. W Polsce nie ma podobnego zwyczaju.
Pod koniec zeszłego roku napisałem list do Szkoły św. Andrzeja w Kolumbii z prośbą o współpracę w ewangelizowaniu parafii. Jest to nowa forma działalności duszpasterskiej, którą też można spotkać w Polsce. Laura Victoria, odpowiedzialna za szkołę, odpisała, że z radością mnie zaprasza na spotkanie. Od stycznia tego roku przeprowadziliśmy w naszej parafii dwa kursy ewangelizacyjne a do końca bieżącego roku zaplanowane są kolejne dwa. Współpraca ze szkołą św. Andrzeja zaowocowała też propozycją nauczania przez radio, dlatego co tydzień w audycji na żywo przeprowadzamy ewangelizację słuchaczy. Radio, w którym głosimy nauki, nazywa się Radio Maryja i jest rozgłośnią o długiej tradycji.
Pragnę jeszcze wspomnieć nie tylko o pięknie przyrody, ale także o pięknie ludzi, wyrażającym się w bardzo prostym geście, jakim jest usłużność. Prawie zawsze, gdy czegoś potrzebuję, choćbym chciał tylko kupić żarówkę, zaraz w otoczeniu znajduje się osoba, która mówi, że może iść do sklepu, albo że mi potowarzyszy. To doprawdy miły gest.
Nie wystarczy być w Kolumbii jeden, dwa a nawet trzy tygodnie, aby poznać ten kraj i jego mieszkańców. Na podstawie mojego rocznego doświadczenia mogę powiedzieć, że opinie, które usłyszałem przed wyjazdem z Polski na temat Kolumbii, były często krzywdzące i nieprawdziwe.
Wiem, że wielu Czytelników „Posyłam Was” modli się za mnie i moich współbraci, dlatego z serca dziękuję za modlitwę oraz za wsparcie materialne, które otrzymujemy. Pozdrawiam i życzę wszystkim, by Bóg był Wam nagrodą za wszelkie dobro nam wyświadczone. Dios os bendiga!!!
Ks. Grzegorz Majewski SAC