Damaszek (Fides) – Pomimo, iż wojna w Syrii znacznie przycichła, w wielu regionach kraju dochodzi do bombardowań i działań zbrojnych z użyciem broni moździerzowej i ładunków wybuchowych. Ofiarami tych akcji są głównie cywile. Kard. Mario Zenari, biskup Damaszku zaznacza, że także w stolicy Syrii w ostatnich tygodniach wzrósł poziom zagrożenia i braku bezpieczeństwa. Wiele ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia domów do których niedawno powrócili. „Ludzie cierpią z powodu głodu i zimna. Ale najbardziej z powodu strachu. Dzieci boją się chodzić do szkoły, a rodzice z obawą wypuszczają je na ulice”.
Zbrojne grupy, które w dalszym ciągu aktywne się na wschodnich przedmieściach stolicy od początku roku nasiliły ostrzał Starego Miasta, zwłaszcza dzielnicy Bab Tuma, gdzie znajduje się patriarchat syryjsko prawosławny. 5 lutego ogień artyleryjski dosięgnął okolice syryjsko-prawosławnej katedry św. Grzegorza, krótko po tym, jak grupa wolontariuszy rozdawała pakiety pomocowe miejscowej ludności. Zginęły przynajmniej 2 osoby a trzy kolejne odniosły obrażenia.
Fakt, iż w Damaszku nadal dochodzi do użycia broni ciężkiej wskazuje, iż pomimo wzajemnych zapewnień i braku zainteresowania mediów międzynarodowych konflikt w Syrii trwa nadal. Atakowana jest głównie ta część Starego Miasta w Damaszku, gdzie znajdują się patriarchaty i kościoły.
Tylko 22 stycznia w wyniku ostrzału zginęło tam 9 osób. W większości byli to uczniowie wracający ze szkoły. 20 osób odniosło obrażenia.
Zachód nie może milczeć!
Patriarcha Louis Raphaël I Sako, zwierzchnik Kościoła chaldejskiego, który obecny jest przede wszystkim w Syrii i Iraku podczas wizyty ad limina apelował o wyraźny sygnał ze strony Stolicy Apostolskiej i Kościoła na Zachodzie w obronie chrześcijan na Bliskim Wschodzie.
Prymas Chaldejczyków mówił, iż przyszłość wyznawców Chrystusa w tym rejonie świata nadal stoi pod znakiem zapytania.
Abp. Sako mówił o wielkim cierpieniu wiernych Kościoła chaldejskiego, którzy dali świadectwo nadzwyczajnego heroizmu wiary w okresie niedawnych prześladowań i nadal walczą o przetrwanie ufając, iż nie pozostaną sami. „Proszę sobie wyobrazić sytuację, że 150 tys. wiernych z dnia na dzień opuszcza bez niczego swój dom. Uciekają, bo chcą pozostać chrześcijanami. I tak bez niczego pozostają przez trzy lata. Tacy są wierni mojego Kościoła. Takiej postawy mieliby się uczyć chrześcijanie na Zachodzie” – powiedział Radiu Watykańskiemu.
Jego zdaniem, jeśli Kościół zachodni, a przede wszystkim Stolica Apostolska, nie udzieli wsparcia chrześcijanie znikną z Iraku, Iranu i Syrii.
„Cała działalność Kurii Rzymskiej powinna być na to ukierunkowana, aby wytrwali, aby dawali świadectwo. Islam wywiera na nas silną presję. A chrześcijanie na Zachodzie muszą się nauczyć od naszych wiernych w Iraku odwagi. Kiedy doświadczają braku wartości, indywidualizmu, rozmywania znaczenia rodziny, wspólnoty, powinni uczyć się od nas”, mówił patriarcha Kościoła chaldejskiego.
(rv, Fides) (U.S.)